piątek, 19 sierpnia 2011

Moje biuro tłumaczeń w Warszawie cz. 1

Nie napisałam jeszcze zbyt wiele o moim biurze tłumaczeń. Postanowiłam nadrobić to właśnie dzisiaj. Otóż mój interesik prowadzę w Warszawie. Mam biuro na jednej z ulic w Centrum. Wcześniej znajdowało się ono na Bielanach, ale dwa lata temu udało mi się zmienić lokalizację na atrakcyjniejszą.
Na chwilę obecną zatrudniam dwie osoby. Wynika to z faktu, że wraz z rozwojem swojej działalności zaczęłam dostawać coraz więcej zleceń i zdarzało się tak, że miałam problemy z dotrzymywaniem terminów. Ponadto zaczęłam dostawać zlecenia na wyjazdowe tłumaczenia symultaniczne, co sprawiało, że nie mogłam być fizycznie obecna w Warszawie i ponadto uniemożliwiało wręcz wykonywanie tłumaczeń pisemnych.
Wtedy zdecydowałam się na zatrudnienie pierwszego pracownika. Wybór padł na absolwentkę filologii. Dziewczyny wprawdzie nie miała doświadczenia w pracy jako tłumacz, jednak odznaczała się fenomenalną znajomością angielskiego i sumiennością. Wybór okazał się trafny. Od tamtej pory moja pracownica zajmowała się tłumaczeniem niektórych tekstów i pełniła rolę kogoś w rodzaju sekretarki.
Z biegiem czasu zleceń zaczęło przybywać i we dwie powoli przestawałyśmy dawać sobie radę z ogromem tłumaczeń. Musiałam zatrudnić dodatkową osobę. Tym razem poszukiwałam kogoś, kto potrafiłby wykonywać tłumaczenia ustne, w szczególności – symultaniczne. Zatrudniłam więc pana, który sam kiedyś próbował swoich sił jako właściciel biura tłumaczeń, jednak został zmuszony do zamknięcia firmy z powodu braku zleceń. Jest świetnym tłumaczem symultanicznym. W mojej firmie zajmuje się korektą tekstów i, jak zachodzi taka potrzeba, wspiera mnie w tłumaczeniach ustnych.